18.12.2017 - BOŻE NARODZENIE 2018

 

 

CHRYSTOS RAŻDAJETSIA !!!

 

Droga Rodzino Cyrylo-Metodiańska!

Świat w jakim żyjemy nieuchronnie przybliża się do swojego końca. Czy o tym myślimy, czy nie, ale każdego dnia czas, który został nam dany przez Boga staje się krótszy i przyjdzie jego kres. Jak ujął to jeden ze Starców Wałłamskich - „każdego dnia podpełzamy do grobu” i każda zmarnowana godzina już się nie cofnie.

Ile każdemu z nas zostało czasu do naprawy naszego życia, do poważnej pracy nad swoim zbawieniem - nikt z nas nie wie. Wszystko wskazuje, że niewiele.

 

Miliardy ludzi nie wierzą w Boga Prawdziwego w Trójcy Świętej, tyle samo nie dopuszcza od siebie myśli o strasznej karze Bożej, a pewni siebie i odstępczy pasterze i teologowie „chrześcijańscy” twierdzą, że do końca świata jest jeszcze daleko, zaś kiedy on już nastąpi, to Bóg zbawi wszystkich bez wyjątku.

 

Kiedy nastąpi powtórne przyjście Chrystusa – nikt nie wie dokładnie, jednak sam Chrystus pouczył nas, aby poznawać ten czas po znakach, a znaków jest wiele i wszyscy trzeźwo myślący ludzie głębokiej wiary, wiedzą, że czas tego wydarzenia jest już bliski. Zgodnie ze słowami świętego Pawła Apostoła, przyjście Chrystusa poprzedzi wielkie odstępstwo od Boga (2 Tes. 1-3) Spójrzcie dookoła! - powszechne odstępstwo już się dokonuje!

Ludzie wierni Bogu, bronią swej duszy i nie patrząc na najnowsze „trendy”, świadomie pogłębiają swoją wiarę, natomiast ludzie żyjący grzechami „tego świata” w swym zaślepieniu niczego nie zobaczą. Chrystus mówi o tym tak:

 

„Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.” (Łk 17. 26- 30)

 

Wtedy nie pomogą już żale i błagania, ale na Strasznym Sądzie Chrystusowym, każdy będzie musiał zdać sprawę ze swojego postępowania, z tego w jaki sposób wykorzystał całe swoje życie. Komu wiele dano, od tego Bóg będzie wiele wymagał. Kto jaką miarą mierzył, taką samą miarą będzie również sam oceniony. Miłosierny otrzyma miłosierdzie, szczerze szukający prawdy otrzyma jej pełnię, zaś złym, niesprawiedliwym, rozpustnym, niewiernym Bogu i wszystkim ludziom żyjącym grzechem, będzie wymierzona sprawiedliwa i surowa kara.

 

Zanim jednak nastąpi dzień ostatni, każdy kto z woli Bożej odejdzie wcześniej, tak samo będzie osądzony.

 

Bracia i Siostry, czemu w ten Bożonarodzeniowy czas poruszamy taki trudny temat. Wiemy, że jest wiele osób, które uważają się za Prawosławnych, chodzą do cerkwi i nawet przystępują do Spowiedzi i Pryczastia, ale tak naprawdę nie wierzą w istnienie świata pozagrobowego. Cerkiew dla takich jest jedynie miejscem, które łączy ich kulturowo i etnicznie, gdzie można podtrzymać stare tradycje i co nieco podreperować swoje duchowe samopoczucie, zaś tuż po śmierci ciała ... w jednej sekundzie, wszystko ma zniknąć. Nie wierząc ani w Niebo, ani w karę piekła, nie wierzą również w istnienie Boga.

A tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna ... Jest mnóstwo świadectw ludzi, którym z woli Bożej, dane było wyjść ze swego ciała i zobaczyć zakryty dla ludzkich, cielesnych oczu świat duchowy. Jedni z nich, prowadzeni przez Anioła Stróża, widzieli straszne męki piekielne; innym – dana była łaska bycia przeniesionym do Raju, a nawet aż do trzeciego Nieba, o którym pierwszy pisze sam św. Paweł Apostoł.

 

Bracia i Siostry, wykorzystajcie ten zimowy – dla wielu wolniejszy od zajęć czas, na czytanie i pomyślenie o tych sprawach. Wyłączcie to diabelskie pudło, zwane telewizorem, a zamiast bzdurnych amerykańskich filmów i bezbożnych reklam, czytajcie dobre prawosławne książki, np. dzieła Sergieja Aleksandrowicza Nilusa. Można je wszystkie pobrać z naszej strony.

 

Kto może niech wchodzi na naszą stronę „Wiadomości ze świata”, a tam znajdzie sporo ciekawych artykułów i historii, również tych, opisujących życie pozagrobowe.

Każdy z nas, prędzej czy później, będzie tam zabrany; od tego prawa nikt nie ucieknie, nawet ci, którym wydaje się, że są wielcy i rządzą światem. Czy nie lepiej zawczasu poznać to, co tam spotkamy i dobrze przygotować się do tej drogi?

 

Pamiętajcie! Pokajanie za grzechy Bóg przyjmuje tutaj za ziemi, kto nie zdążył się dokładnie wyspowiadać i przeprosić Boga za swoje grzechy, ten z „drugiej strony” już nie może tego uczynić, ale będzie osądzony za każdy zły czyn, każde grzeszne słowo i nieczyste pragnienia.

 

Bracia i Siostry, dla tych, którzy walczą z Bogiem, lepiej by było się nigdy nie narodzić. Bóg jest bardzo cierpliwy i na ogół nie posyła swej kary od razu, ale gdy już ona przyjdzie, to jest straszna.

 

Żeby pokazać Wam, że żyjemy w czasach ostatecznych i wielkie odstępstwo już się dokonuje , przytoczymy kilka znanych wypowiedzi czołowych hierarchów lub teologów.

 

- „Bóg nie wie, co to grzech” - to twierdzenie jednego z biskupów PAKP

 

- „Spowiadamy się jedynie z tych grzechów, które nam przeszkadzają” - taką „mądrością” są zarażani młodzi studenci teologii. Praktyczne zastosowanie tego twierdzenia wygląda następująco: jeśli np. kradnąc lub cudzołożąc nie czujesz dyskomfortu, to znaczy, że grzechu nie ma!

 

- „Dążymy do pełni Chrystusa Kosmicznego” – powiedział w dniu swej intronizacji Metropolita Sawa Hrycuniak. „Chrystus Kosmiczny” to zjednoczony Umysł wszechświata składający się z umysłu wszystkich: aniołów, ludzi i demonów. Jest to jedna z neopogańskich teorii wymyślona przez bezbożnego jezuitę Teilharda de Chardin.

 

- Powszechnie głosi się przeklętą przez Cerkiew w V wieku, teorię apokatastazy. Wierzy w nią wielu naszych hierarchów oraz wpływowych kapłanów. Teoria ta głosi, że wszyscy ludzie, bez względu na to jak żyją i co robią będą zbawieni ... nawet sam szatan na siłę będzie zbawiony.

 

«Jeśli ktoś twierdzi lub sądzi, że kara szatanów i złych ludzi jest tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli że nastąpi apokatastaza dla diabłów i bezbożnych ludzi – niech będzie wyklęty !!! » - Anatema ustanowiona przez Synod Konstantynopolitański w 543 r.

 

Bardzo wiele herezji jest z cicha przemycanych przez promowanego w Polsce profesora moskiewskiej akademii duchownej, Aleksieja Osipowa. Jedno z jego bardziej „pikantnych” twierdzeń zakłada, że „dusze ludzi nieochrzczonych będą ochrzczone ogniem w piekle”, a te które tam nie zdążą, „będą się mogły ochrzcić na Strasznym Sądzie ... też ogniem!” W Rosji prof. Osipow został poddany krytyce, w Polsce jest nadal wywyższany.

 

Oto wyznanie wiary Patriarchy Cyryla.

 

W roku 1991, na zgromadzeniu ogólnym Światowej Rady Kościołów w Canberze – Metropolita Smoleński Cyryl (Gundiajew), obecny Patriarcha Rosji, bluźnierczo oświadczył:

 

„Światowa Rada Kościołów jest naszym wspólnym domem i ów fakt, że prawosławni uważają ją za swój dom i pragną, aby ów dom był kolebką jednego Kościoła, potwierdza szczególną odpowiedzialność prawosławnych za los Światowej Rady Kościołów oraz pragnienie wspomagania rozwoju dialogu ekumenicznego”.

 

Po tej wypowiedzi Cyryl przeszedł przez pogańskie ognie „oczyszczające”, wziął udział w świętokradczej „liturgii”, której towarzyszyły wycia pogańskich szamanów, Papuasów i huk muzyki rockowej, wysłuchał bluźnierczego kazania czarnoskórej „kapłanki” – feministki, która mówiła o Bogu w rodzaju żeńskim. Metropolita Cyryl tak podsumował swoje wrażenia:

 

„To, co się dzieje w czasie Zgromadzenia, uczestnicy powinni zabrać ze sobą i przekazać swoim narodom”.

 

Na dodatek kilka kwiatków z diabelskiego ogródka antypapieża Franciszka.

 

- „Szukanie osobistego związku z Jezusem jest niebezpieczne i bardzo szkodliwe”

 

- „Droga Krzyżowa – to porażka Boga”!!!

 

- „Jezus jest grzechem, wężem, diabłem”

 

- „Jezus Chrystus i allah, to ten sam Bóg”

 

- „Koran i Biblia, dwie strony tej samej monety, tego samego Boga”

 

- „Muzułmanie z Państwa Islamskiego są jak uczniowie Jezusa”. „Europejki powinny rozmnażać się z muzułmanami”.

 

- „W żyłach Jezus płynie pogańska krew”

 

- „Przestrzeganie wszystkich dziesięciu Przykazań Bożych, to grzech tchórzostwa.”

 

Co będzie z tymi hierarchami, którzy zdradzili Boga? Którzy uczą bezbożności? Którzy wpisali się do tajnych stowarzyszeń i nie opuszczając struktur Cerkwi lub Kościoła, wykręcają zdrową naukę i zwyczaje?

 

Dla tych, którzy mówią, że nic nie wiadomo o tym, jak wygląda los duszy człowieka po śmierci ciała; że nikt stamtąd jeszcze nie wrócił ... przytaczamy dwie powszechnie znane historie.

 

Fragment wizji o życiu po śmierci Służebnicy Bożej Anny, mieszkanki miasta Słancy, jakiej doświadczyła w 17 roku po narodzeniu od 24 maja do 3 czerwca 1937 roku w mieście Kironskie, województwa Murmańskiego.

 

Relacja ta została zapisana przez ojca Walentina Mordasowa i opublikowana w książce “Се даю вам власть”.

 

„Tamtego dnia, jak zawsze, wróciłam do domu z nocnej zmiany o godzinie 9 rano. Przeczytałam poranne modlitwy. Następnie usiadłam, żeby zjeść śniadanie, ale wypiłam tylko pół szklanki herbaty i bardzo zachciało mi się spać, więc szybko się położyłam. Prawdopodobnie natychmiast zasnęłam, ponieważ nagle zobaczyłam przed sobą szeroką drogę. Wiał przenikliwy, zimny wiatr. Nieco z przodu, jakby czekając na spotkanie ze mną, na drodze stała młoda mniszka. Gdy tylko się zbliżyłam, powiedziała: “Chodź ze mną oglądać życie pozagrobowe”.

 

Zobaczyłam u niej białe skrzydła, ale to z jakiegoś powodu nie zdziwiło mnie, zapytałam tylko: “Jak masz na imię?”. Odpowiedziała: “Anna, jestem twoim Aniołem”. Potem wzięła mnie za prawą rękę i poprowadziła wzdłuż drogi. Szłyśmy, muszę powiedzieć, bardzo, ale to bardzo szybko i nie byłyśmy na drodze same. Od czasu do czasu doganiały nas i wyprzedzały straszne, czarne stwory, które niosły na swoich skrzydłach krzyczących i wykręcających się ludzi. Moja towarzyszka wyjaśniła mi, że to demony niosą osądzonych grzeszników na miejsce wiecznych mąk. Doganiali nas również dorośli ludzie, niektórzy z nich prowadzili małe dzieci. Moja towarzyszka – mniszka ostrzegała ich: “Idźcie prawą stroną, wąską ciernistą ścieżką, a przyjdziecie do Świątyni”. Wiele osób wchodziło na ciernistą ścieżkę, ale długo po niej iść nie mogło. Trudną dla nich okazała się wąska ścieżka … I znowu wracali na szeroką drogę. Na szerokiej drodze iść było łatwo, dobrze, ale szło się do zguby.

Podeszłyśmy z Anną do ognistego jeziora, w którym nie było widać wody, ale chwiała się i poruszała się gęsta masa ludzka, emitująca smród i gorycz. Byli to ludzie, którzy nie okazali nawrócenia!!!”. Niektórzy krzyczeli: “Biada, biada mi grzesznemu; urodziłem się na ziemi na wieczne męki! Przeklęty niech będzie dzień moich urodzin!!!”. Demony przynosiły na skrzydłach grzeszników i wrzucały ich do jeziora. Tych, którzy podchodzili sami i nawet z dziećmi w wieku 3-5 lat, demony zahaczały hakami za ubrania i wciągały do tego „jeziora” … Wydało mi się, że i mnie zaraz zaczepią hakiem i zaciągną tam. Bardzo się przestraszyłam i schowałam się za mniszką. A potem zapytałam ją: “Dlaczego te małe dzieci też wrzucają do jeziora ognistego?” Odpowiedziała: “Te dzieci są nie ochrzczone i nauczone są bluźnierstw”. Ponownie zapytałam ją: “Za jakie grzechy ci ludzie cierpią w tym ognistym jeziorze?”. Na to ona odpowiedziała: “Tutaj znajdują się chrześcijanie, którzy żyli na ziemi, ale ich życie nie było chrześcijańskie, bluźnili”. Zapytałam: “Czy można ich wymodlić z tego jeziora?”. Wyjaśniła, że to jest możliwe, ale trzeba by było bardzo długo się trudzić, bardzo dużo się modlić, robić dobre uczynki, dawać za nich jałmużnę … Ze strachu i goryczy nagle poczułam się źle, zabolała mnie głowa i zrobiło mi się słabo.

 

W końcu poszłyśmy dalej. Szłyśmy przez długi czas: najpierw nad brzegiem “żywego” jeziora, potem przez pole. Po bokach drogi teraz były głębokie rowy. Siedzieli w nich ludzie, ubrani w jakieś dziwne poruszające się ubrania. Przyglądając się uważnie, z ogromnym przerażeniem zauważyłam, że ciała tych ludzi pokryte są grubą warstwą rojących się robaków, żrących ludzkie mięso. Zapytałam: “Za jakie grzechy cierpią ci ludzie?”. Moja opiekunka odpowiedziała: “Za różne niegodziwości”. Po pewnym czasie dotarliśmy do budynku.

Przez otwartą bramę zobaczyłam kotły z gotującą się smołą. W każdym z nich siedział człowiek. Wielu z tych ludzi próbowało wyskoczyć, ale jakaś niewidzialna siła utrzymywała ich i oni znowu i znowu zanurzali się w smołę. Zapytałam: “A ci ludzie za jakie grzechy cierpią?”. Mniszka odpowiedziała: “Jedni żyli bez ślubu - w związkach nie sakramentalnych, w rozpuście, inni żenili się sześć - siedem razy i nie żałowali za swoje grzechy”.

Podeszłyśmy do drzewa, na którym wisiało mnóstwo krzyżyków. Zdumiona zapytałam swoją przewodniczkę, dlaczego one tu wiszą? Wyjaśniła mi, że jeśli ochrzczeni Chrześcijanie za życia nie nosili krzyżyków i nie modlili się, a krzyżyki włożono na nich po ich śmierci, to demony te krzyżyki zdejmują i wieszają na tym drzewie, a ludzi natychmiast kierują na miejsce męki do piekła. Natomiast duszę grzesznika, który żałuje za swoje grzechy i który dąży do poprawy i żeby żyć według Przykazań Bożych, Anioł Stróż prowadzi przez podniebne mytarstwa, starając się wykupić tę duszę za jej dobrymi uczynkami. Dusze nie pokutujących grzeszników, demony natychmiast zabierają do piekła.

 

Idąc dalej, dotarliśmy do innego budynku. Po wejściu do niego, zobaczyłam trzy buchające żarem piece. W pobliżu nich biegały demony z hakami i raz po raz wyciągały na leżące w dole kraty jakieś płonące przedmioty, jakby płonące drewno opałowe i waliły po nich hakami. Po kilku chwilach takie płonące „polano” stygnąc, nagle zamieniało się w człowieka, który podrywał się i z silnym piskiem z powrotem wbiegał do pieca … Zapytałam: „Za co tak strasznie cierpią ci ludzie, za jakie grzechy”? Mniszka odpowiedziała: “To są samobójcy”. Wkrótce dotarłyśmy do szklanej budowli. Po przejściu przez szerokie drzwi, zobaczyłam stoły, nakryte obrusami. Na stołach stały gotujące się samowary i obrzydliwe z wyglądu zakąski: smażone myszy, żaby, robaki. Stały też tutaj butelki „wina”. Siedzący za tymi ohydnymi daniami ludzie z wielkim obrzydzeniem pili i jedli. Ponadto za nimi stały demony i polewały wszystkich siedzących wrzątkiem z samowarów. Zapytałam, za jakie grzechy są ukarani ci ludzie? Mniszka wyjaśniła mi, że są to ci, którzy rano w niedziele i święta religijne zamiast odwiedzenia świątyni Bożej, ucztowali i oddawali się różnym gorszącym nałogom …

 

Niedaleko od tego miejsca, zobaczyłyśmy jeszcze jedną szklaną budowlę. Moja towarzyszka zaprowadziła mnie do środka, gdzie ja wewnętrznie się przeraziłam, zobaczyłam w płomieniach tańczących i krzyczących ludzi. Zapytałam: “Za jakie grzechy tutaj się męczą?”. I mniszka odpowiedziała: „Są to muzycy, tancerze i ci, którzy pasjonowali się grami (piłką nożną, hokejem, kartami, teatrem, kinem) i wszyscy, którzy brali w tym udział, w tym czasie, gdy w cerkwi odbywała się Boska Liturgia”.

 

(...) Następnie weszłyśmy do innego ciemnego pomieszczenia, w którym, jakby spod podłogi słychać było płacz małych dzieci. Mniszka wyjaśniła, że to płaczą maleńkie dzieci, które zostały zamordowane w łonie matek. Czekają na swoje matki, a kiedy one przyjdą, to zajmą ich miejsce, a dzieci pójdą do Nieba (...).

 

Taki jest opis piekła wg raby Bożej Anny... natomiast jak jest w Niebiosach? Jaka jest nagroda dla ludzi miłych Bogu?



Oto fragment z żywota świętego Andrzeja Jurodiwego z Konstantynopola (IX wiek).

 

„Kiedyś podczas surowej zimy, gdy św. Andrzej leżał na miejskiej ulicy zamarznięty i bliski śmierci, nagle poczuł ciepło w swoim wnętrzu i ujrzał wspaniałego młodzieńca z obliczem jaśniejącym jak słońce, który poprowadził go do raju i do trzeciego nieba. "Z Bożej woli pozostawałem przez dwa tygodnie w słodkiej wizji... Znajdowałem się we wspaniałym i cudownym raju... W umyśle i sercu byłem zadziwiony niewyrażalnym pięknem Bożego raju i rozkoszowałem się chodzeniem po nim. Było tam mnóstwo ogrodów, wypełnionych wysokimi drzewami, które kołysząc swoimi końcami, radowały moje oczy, a z ich gałęzi wydobywał się wspaniały zapach... Drzewa te były tak piękne, że nie da się ich porównać do jakiegokolwiek ziemskiego drzewa... W ogrodach tych były niezliczone ptaki o skrzydłach złotych, śnieżnobiałych i różnokolorowych. Siedziały na gałęziach rajskich drzew i śpiewały tak cudownie, że od ich śpiewu wychodziłem z siebie... Potem napadł mnie jakiś lęk i wydawało mi się, że stoję na szczycie firmamentu niebieskiego. Jakiś młodzieniec odziany w purpurę szedł przede mną, a twarz jego jaśniała jak słońce... Gdy poszedłem po jego śladach ujrzałem wielki i wspaniały Krzyż, jaśniejący wszystkimi barwami światła, a wokół niego stali podobni do ognia, płomienni śpiewacy i śpiewali słodkie hymny, sławiąc Boga, rozpiętego niegdyś na Krzyżu. Idący przede mną młodzieniec, podszedłszy do Krzyża, ucałował go i dał mi znak, żebym też pocałował Krzyż... Całując go, wypełniłem się niewypowiedzianą duchową radością i poczułem aromat silniejszy od rajskiego...

 

Przechodząc obok Krzyża, spojrzałem w dół i ujrzałem pod sobą jakby morską bezdenność... Mój przewodnik, obróciwszy się ku mnie, powiedział: ‘Nie bój się, bo musimy się podnieść jeszcze wyżej'. I podał mi rękę. Gdy się za nią złapałem, znajdowaliśmy się już powyżej drugiego firmamentu. Ujrzałem tam zadziwiających mężów, ich odpoczynek i niewyrażalną językiem ludzkim radość ich święta... I oto podnieśliśmy się powyżej trzeciego nieba, gdzie widziałem i słyszałem mnóstwo sił niebieskich, wychwalających i sławiących Boga. Podeszliśmy do jakiejś błyszczącej jak błyskawica zasłony, przed którą stali ogromni i straszni młodzieńcy, wyglądem podobni jakby do ognistego płomienia... I powiedział do mnie prowadzący mnie młodzieniec: ‘Gdy zasłona odsłoni się, ujrzysz Władcę Chrystusa. Pokłoń się tronowi Jego chwały'. Usłyszawszy to radowałem się i drżałem, gdyż objął mnie strach i niewypowiedziana radość... I oto jakaś płomienna ręka odkryła zasłonę i ja, podobnie jak prorok Izajasz, ujrzałem Władcę mojego, siedzącego na tronie wysokim i wyniosłym. Kraj Jego szaty wypełnił świątynię. Nad Nim unosili się Serafini. Odziany był w purpurową szatę; twarz Jego była najjaśniejsza, a oczy Jego spoglądały na mnie z miłością. Zobaczywszy to, upadłem przed Nim na twarz, kłaniając się świetlistemu i przecudnemu tronowi Jego chwały. Nie można wyrazić słowami radości, jaka ogarnęła mnie przy oglądaniu Jego twarzy. Nawet i teraz, gdy wspominam owo widzenie, przepełnia mnie niewypowiedziana radość. W drżeniu leżałem przed moim Władcą... Po tym całe niebieskie wojsko zaśpiewało przedziwną i niewypowiedzianą pieśń, a potem - sam nie wiem, jak - znów znalazłem się w raju, spacerując" .

 

Gdy św. Andrzej uświadomił sobie, że nie widział w niebie Matki Bożej, anioł mu powiedział: "Chciałeś tu ujrzeć najjaśniejszą Królową sił niebieskich? Nie ma Jej tu. Oddaliła się w pełen boleści świat - pomagać ludziom i pocieszać cierpiących. Pokazałbym ci Jej święte miejsce, ale teraz nie ma czasu, gdyż musisz wrócić z powrotem"

 

-----------------

 

Bracia i siostry, mamy nadzieję, że te dwa krótkie, ale jakże wymowne opisy, skłonią Was do refleksji i pomogą stać się gorliwszymi w walce o swoje zbawienie.

 

Pamiętajcie, zgodnie z przykazaniem Chrystusowym, my chrześcijanie, mamy być „solą ziemi” i „światłością świata”, która ma się sprzeciwić przebiegłym dzieciom diabła. Takim właśnie miejscem sprzeciwu jest nasz ujkowicki Monaster, ale żeby on mógł istnieć potrzebne są nam zarówno pomoc Boża, jak również pomoc ludzi wiernych Bogu. Sami nie jesteśmy w stanie podołać wszystkim trudnościom. Nie zapominajcie o nas w swoich modlitwach, nie zapominajcie również o innej pomocy, dzięki której możemy trudzić się na chwałę Bożą i ku zbawieniu ludzi. Za wszelką wyświadczoną nam pomoc – dziękujemy!

 

Mnisi Monasteru Św. Cyryla i Metodego